Recenzja Okami

Tak w ramach zaległości, moja stara już recenzja Okami – bodaj pierwsza w Polsce, napisana jakiś dzień po Japońskiej premierze.

okami_still_gorgeous[1]

Gdy zasiadałem do tego tytułu zaledwie jeden dzień po premierze w Japonii, byłem ciekaw ile z tego o czym mówiono i co pokazywano do tej pory tak naprawdę znajdzie się w tym tytule i czy moje starania o tak szybkie dostanie tego tytułu były słuszne. W końcu ileż to razy mówiono o jakichś wspaniałych nowych systemach w grze, a kończyło się na tym że otrzymywaliśmy co innego. W końcu jednak w mojej konsoli znalazła się płyta z napisem OKAMI…

Pobiegnij za mną leśnych duktów szlakiem …


Naszego wilka do życia pobudzi bogini Sakuya, która podaruje nam też towarzysza podróży Itsusun, małego zielonego robaczka z dość dużym nakryciem głowy, który będzie nam pomagał w prowadzeniu dialogów oraz czasami za nas myślał, jako że wilki mówić nie potrafią, nawet w bajce takiej jak ta. Gra rozpoczyna się w jakiejś pozaziemskiej krainie, w której przeszkolimy się i zapoznamy z podstawowymi założeniami gry. Sterowanie jest bardzo proste i przyjemne, nie będziemy musieli czesać żadnych niesamowitych tricków aby tylko ujść z życiem. Na samym początku poznamy też sztukę malowania, czyli najlepszy patent tego roku. Dzięki naszemu pędzlowi przyjdzie nam domalować brakującą gwiazdkę na niebie i od tej pory staniemy się posiadaczami nowej zdolności – będziemy mogli domalowywać brakujące elementy otoczenia. Wszystkie zdolności które potem dołączą do tej a jest ich dość sporo, zdobywać będziemy w podobny sposób. Gdy tylko na niebie pojawią się specyficzne niebieskie gwiazdy wystarczy tylko kilka uderzeń pędzelkiem i już możemy robić cuda za pomocą tegoż narzędzia. Tak więc domalowałem brakujący most i przeszedłem na drugą stronę. Oczom moim ukazała się przepiękna, kolorowa niczym z bajki Disneya alejka pełna przepięknych drzew, przepięknych roślin, zielonej trawy i błękitnej wody. Sprawdziłem czy czasem do mojej konsoli nikt nie podłączył jakiegoś innego sprzętu, ale okazało się, że faktycznie konsola jest w stanie wygenerować takie cuda. I biegnąc tak tym leśnych duktów szlakiem, dobiegłem do punktu w którym nauczyłem się drugiej zdolności – przecinania przedmiotów. I od tej chwili wiadomo już, że będzie nam dane walczyć. Faktycznie, gdy tylko gra kazała wrócić się troszkę do tyłu na mojej drodze stanęło kilku przeciwników. Pokonanie ich było niezwykle proste i zauważyłem dość ciekawą rzecz – zliczane są ilości uderzeń przeciwników pod rząd, coś jak combo w bijatykach Capcomu. Z początku będzie to liczba kilkunastu ale na przykład na aktualnym etapie gry dochodzę już do sześćdziesięciu. Oczywiście wystarczy krótka chwila przerwy i o naszym combo możemy zapomnieć, jednak nabicie tych kilku pod rząd problemu stanowić nie będzie. Na koniec walki w której przyjdzie nam pokonać od dwóch do pięciu przeciwników pojawia się tablica wyników. Im mniej ucierpieliśmy i szybciej wykończyliśmy przeciwników (czyli większe combo), tym więcej punktów, które potem doliczane są do puli zdobytych przez nas monet. Jak zauważyliście jest to zlepek różnych gatunków gier, a gdy dodam że za zebrane monety możemy kupować różne przedmioty, to sam już nie wiem do jakiego gatunku ją zaliczyć. Potem czeka nas już tylko normalna gra, za to pełna niespodzianek.

.. barwy które kolorowe niesie wiatr …

Świat w którym przyjdzie nam się poruszać jest szary i ponury, ale dość szybko się to zmieni. Gdybym mógł wam opisać, jak pięknie wygląda fala kwiatów przesuwająca się po ekranie i kolorująca świat, jak zakwitają drzewa, wyrastają kwiaty i trawy, woda tryska błękitem i wszystko dookoła zaczyna tętnić życiem… ale tego słowami opisać się nie da – to trzeba zobaczyć. Moje ciało kilkanaście razy w ciągu pierwszej godziny gry nawiedzało kilka razy podniecenie na widok tego co sprezentowali nam twórcy. Nie wiem jak wpadli na to co zrobili, ale nikt by tego nie zrobił lepiej. A najpiękniejsze są w tym wszystkim otaczające nas dookoła kwitnące wiśnie… I ten zmodyfikowany efekt cell shading – wygląda dużo lepiej niż ten z którym do tej pory mieliście okazję dotąd się spotkać. Brzegi postaci delikatnie falują, tak jakby były przez cały czas przez kogoś malowane, a wszystkie inne elementy wyglądają dzięki temu jeszcze bardziej jak namalowane. Aż chciało by się zamieszkać w tym pięknym świecie A Ci którzy tam mieszkają mają nieraz na głowie jakieś drobne problemy które możemy im pomoc rozwiązać. A to domalować koło od młynu, a to powyrywać rzepy. Ciekawym motywem jest też dokarmianie zwierząt. Jest pięć rodzajów karmy i kilkanaście gatunków zwierząt które co kawałek przyjdzie nam dokarmiać, takich jak króliki, dziki, konie, małpki, wróble. Cudowne i jakże charytatywne. Za wykonywanie zadań dla mieszkańców, dokarmianie zwierząt i malowanie świata dostajemy punkty za które potem możemy ulepszać nasze zdolności, czy to energię czy to pojemność pędzla, czy też kilka innych na które na razie zbieram…

… czy wiesz czemu wilk tak wyje w księżycową noc …

Nie wiecie? To poczekajcie kilka minut i zauważycie że w grze zmieniają się pory dnia. Mało tego, część lokacji i zadań zaliczymy tylko w nocy. Okami jest grą pełną niespodzianek, pełną możliwości, pełną wszystkiego, a zwłaszcza farby, na dodatek wszystko to zostało zrobione z umiarem, pewnie nawet zgodnie z Feng Shui. Bogactwo kulturowe Japonii jakie znalazło się na tej małej płycie przechodzi wasze najśmielsze oczekiwania, a na koniec całego podniecania powiem, że nagrywając muzykę do gry twórcy chyba cofnęli się w czasie jakieś 500 lat, bo czegoś tak wspaniałego moje uszy jeszcze nie słyszały. Ja już nie wyłączam konsoli, nie słucham radia, przechodzę tylko pomiędzy planszami i zostawiam telewizor włączony na cały dzień, by moje uszy tak długo jak tylko mogą cieszyły się dźwiękami tej pozycji, i aby zapamiętały najpiękniejsze melodie jakie dane im jest tylko słyszeć, oczu już nie zamykam, żeby obrazy z gry wypaliły mi się na siatkówce, a jak jem obiad to sos maluje sobie pędzlem. Okami zawładnęło moim życiem. Waszym też zawładnie, więc gdy tylko nadarzy się okazja sprzedajcie pralkę, teściową, cokolwiek aby starczyło wam na egzemplarz tej gry. Ja tymczasem idę jej zbudować ołtarzyk przed moim domem …

One thought on “Recenzja Okami

  1. Valkiria

    hejka bardzo spodobała mi się ta gra czytałam nawet o nej na kilku stronkach tylko że nie wiem gdzie ją kupić(gre)prosze POMÓŻ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Dodaj komentarz