Recenzja Uncharted 3: Oszustwo Drake’a

Uncharted. Gra – legenda, która staje się ideałem jeszcze zanim ukaże się na rynku. Przy której każdy najmniejszy spoiler psuje radość z gry, z przeżywania tego interaktywnego filmu. Ja ten film mam już za sobą, ale ciągle jeszcze o nim myślę. Myślę o tym, co się wydarzyło, odtwarzam w głowie obrazy, które widziałem i zastanawiam się, co jeszcze przegapiłem. Tak, chyba zagram jeszcze raz, żeby móc to wszystko przeżyć na nowo, cieszyć oczy ciężką pracą włożoną przez NaughtyDog w każdy najdrobniejszy szczegół tej gry. Pobić dwie poprzedniczki nie było łatwo – trzecia część wciąż trzyma poziom, ale jaka jest dokładnie?

Ostatni dzień października, późny wieczór. Pachnące jeszcze drukarnią pudełko mojej edycji specjalnej Uncharted 3 otwieram powoli, aby nie wybrudzić płyty, która znajduje się w specjalnej kieszonce, w imitacji skórzanego dziennika Nathana Drake’a. Wsadzam grę do konsoli i czekam. Znajomy temat muzyczny, czuję się jak w domu. Minęły już dwa lata od czasu, kiedy widzieliśmy się po raz ostatni. W końcu pojawia się on. Nathan Drake, a wraz z nim Victor Sullivan. Jest mrocznie, pada deszcz, panowie zmierzają gdzieś szybkim krokiem, a obraz co chwila płynnie przechodzi do miejsca docelowego ich podróży, zatrzymując się na tych samych kształtach, czy zbliżonych animacjach. Nie zdradzę gdzie idą, bo nie chcę wam psuć zabawy – ale już sama czołówka jest zmontowana jak w dobrym filmie – kolejnych przygodach Jamesa Bonda lub czymś podobnym. Po świetnie zmontowanym wejściu, od razu jest gorąco, bijatyki, strzelanie, zawiązuje się fabuła. Jak u Hitchcocka. Nawet nie wiecie, jak bardzo chciałbym wam powiedzieć, co dzieje się potem – ale moim zdaniem to właśnie po pierwszych 15 minutach następuje największy zwrot akcji, zwrot tak wielki, że nigdy byście nie zgadli. Moim zdaniem zwrot decydujący o tym, że Uncharted 3 Oszustwo Drake’a nie jest tylko kilkoma nowymi etapami z tą samą mechaniką i podrasowaną fabułą, ale znów wykonuje krok do przodu. Nie tak wielki jak dwójka, ale wciąż idzie dalej.

5-1024x576

W trzeciej części zwiedzamy kilka różnych zakątków świata, praktycznie raz na dwie godziny gry totalnie zmienia się krajobraz – tu nigdy nie jest nudno. Ciemno, buro, mokro, słonecznie, kolorowo i sucho – dobierajcie te słowa w każdej możliwej kombinacji, aby uzyskać pełen obraz tego, co oferują nowe przygody Drake’a. Niesamowite jest to, z jaką dbałością o szczegóły gra została wykonana. Każda półka na ścianie domu w którym się znajdziemy jest zajęta innymi przedmiotami, ma się wręcz wrażenie, że żaden z nich nie powtarza się drugi raz. Każde okno wygląda inaczej, wiszą inne firanki, inny jest kolor ścian. Każda dachówka na dachu zdaje się być inna od poprzedniej, nawet rdza rynny przybiera inne kształty i kolory w każdym jej miejscu. Każdy przechodzeń zdaje się być inny, są różne sklepy, różne towary, ten świat zdaje się żyć własnym życiem, tak jakby nie był stworzony tylko na potrzeby Uncharted, tak jakby Oszustwo Drake’a było tylko jedną z gier, która się tam toczy. Kilka razy widać rozległe panoramy miast – widok kilkuset domów w oddali powoduje opad szczęki. W grze nie ma pustych zakątków. To jakieś kartony, to skrzynki, skrawki materiałów, mchy czy porosty na murze – w tym świecie nie ma miejsca na monotonię, nie ma też powtarzalności. Szkoda, że w kilku miejscach zmuszeni jesteśmy do szaleńczego biegu przez lokację, bo tam gdzie się dało nieraz zatrzymywałem się, aby podziwiać otoczenie. Motyle latające gdzieś w kącie, unoszące się na wodzie rośliny, rdzę na kawałku rury wystającym ze ściany, falbankę firany, promienie słońca przenikające szparę w cegłach czy cudownie ugniatający się pod nogami Nathana piasek. No tak, bo to piasek w tej części miał odegrać główną rolę i powiem wam, że chyba wyszedł lepiej niż śnieg dwa lata temu. Tylko tego piasku na pustyni… jakoś tak mało.

3-1024x576

Jeśli chodzi o rozgrywkę to trzecia część nie różni się wiele od poprzednich. Poprawiono bijatykę, teraz można wykorzystać pobliski stół czy ścianę, aby rozprawić się z oponentem, czy przyłożyć mu przedmiotem który tam stoi. Jeśli czytaliście już gdzieś, że takie miejsce jest tylko jedno, to nabito was w butelkę. Takich miejsc jest wiele, praktycznie przez całą grę i to jedna z nowości, która moim zdaniem, sprawdza się wyśmienicie, bo pomiędzy wspinaczkami, strzelaniem i puzzlami i skradaniem się jest to kolejny mocny element rozgrywki. Zmieniły się zagadki, tym razem są faktycznie wymagające (przyznam się, przy jednej zaciąłem się na tak długo, że gra zapytała mnie czy chcę podpowiedź). Co prawda w Tomb Raiderze trafiałem na trudniejsze, ale jak na grę tak napakowaną akcją i szybkim tempem wyśrubowanym do granic możliwości, puzzle trudniejsze już być nie powinny, teraz jest po prostu idealnie.

Fabularnie… obiecałem bez spoilerów więc powiem tyle, że jest nieźle. Praktycznie do ostatniej minuty, włącznie z outro, są jakieś wątki, które czekają na wyjaśnienie i do ostatniej minuty chcemy grę oglądać. W tej części przerywników jest jeszcze więcej. O tym, że są hollywoodzkie mówić pewnie nie muszę. Ważna jest inna zmiana – Uncharted 3 dotyka uczuć i przeżyć naszych bohaterów. Dowiadujemy się nieco o młodości Drake’a i Victora, dowiadujemy się jak na siebie wpadli, a i kilka innych wątków jeszcze bardziej zbliża nas do wszystkich postaci i zacieśnia więzi. Dwa razy zakręciła mi się nawet łza w oku – do tej pory udało się to tylko MGS4, bo tak naprawdę mało która gra tak mocno i tak szczerze dotyka tych najprawdziwszych uczuć między dwojgiem ludzi, jakimi są przyjaźń i miłość. Jeśli waszej grze przyglądać będzie się ukochana osoba, chusteczki mogą się przydać.

4-1024x576

Niestety nie wszystko w trzeciej części zagrało idealnie i drobne wady są. Uncharted 3 trochę za bardzo przypomina poprzedniczki, do tego stopnia, że kilka rozdziałów w grze to niemalże kalka części drugiej, w innej lokacji i z innym otoczeniem, ale tą samą mechaniką. Może nie byłoby to aż tak widoczne gdyby nie to, że nawet kolejność ich występowania była podobna (zwłaszcza pod koniec), przez co momentami gra była zbyt przewidywalna. Najbardziej jednak zawiodła mnie pustynia. Tym, że była nieco za krótka i tym, w jaki sposób przedstawiono podróż po niej. Naughty Dog wyszło z założenia (w pewnym sensie słusznego), że chodzenie godzinę po piasku będzie zbyt nudne, więc co parę minut przewija za nas czas o kolejnych kilka godzin. OK, przyznam, pewnie bez tego zabiegu byłoby to nudne, ale pozostawia jakiś niedosyt, tym bardziej, że w tym, co dostaliśmy jednak jakieś zajęcia na tej pustyni twórcy znaleźli. Można by np. wrzucić Nathana do Jeepa i wysłać za nim trochę przeciwników… nie zrozumcie mnie źle, nie czuję się zawiedziony, po prostu pustynia jest tak fajna, że chciałbym mieć powód, by jeszcze tam wracać. No i finał, jest nieco łagodniejszy niż w poprzednich częściach. W ostatnich 15 minutach po prostu znika gdzieś całe to tempo i akcja, które towarzyszą nam wcześniej przez 10 godzin. Następujące potem outro poziomem podtrzymuje resztę gry, więc tym bardziej szkoda, że decydujące starcie jest co najwyżej dobre, a nie ponadprzeciętne. Względem całości to tak naprawdę niewielkie wady, ale sumienie nie pozwalało mi ich nie zauważyć.

5-1024x576

Jak zwykle na końcu pora na polski dubbing. Powiem tak, mój brat, który jest niesamowitym wrogiem polskich wersji językowych wchodząc do pokoju powiedział – „Wiesz co, chyba pierwszy raz im wyszło. Pierwszy raz nie cierpnie mi skóra gdy słyszę polskie głosy w grze”. Tak jest faktycznie, dubbing w Uncharted 3 jest jeszcze lepszy niż w dwójce i po prostu nie ma obecnie na rynku lepszego tłumaczenia. Jeśli pamiętacie jak dwa akapity temu pisałem o wzruszeniu, to wzruszyłem się nie przy angielskiej, ale właśnie przy tej polskiej wersji. To co Krystyna Janda zrobiła z Marlowe, to po prostu majstersztyk (co ciekawe, Marlowe nawet gestykuluje głową podobnie do Jandy…), o Boberku to nawet nie trzeba wspominać, bo to mistrz Polski w dubbingowaniu, ale najważniejsze jest to, że przez całą grę nikt, ale to nikt nie dał “ciała”. Wszyscy aktorzy byli świetni. Nie ma też problemów z różnicą głośności. Owszem, jest jedno miejsce, w którym jeśli nie pójdziemy za Eleną, to głos się oddala, ale tak to w sumie działa w naturze, więc to raczej plus niż minus.

Uncharted 3 to może nie jest gra w 100% idealna, bo jak już powiedziałem pustynia, o której tak dużo się mówiło nie wybija się względem reszty przed szereg, ale i tak można śmiało powiedzieć, że NaughtyDog ma licencję na hity i nikt nie jest im w stanie obecnie podskoczyć. Chciałbym, żeby w ciągu najbliższego roku ktoś się chociaż zbliżył do tego, co miałem okazję przeżyć przy tej produkcji. Żeby gry nie wymagały instalacji, nie doczytywały się w trakcie i nie wymagały patcha, aby je przejść – tak jak w Uncharted, które wciągnęło mnie bez końca do tego stopnia, że zasnąłem na napisach końcowych o 5 nad ranem, po 10 godzinach gry non-stop. Czując pewien niedosyt, ale po tak świetnej fabule i tak dobrej grze, niedosyt pozostaje zawsze. Jak po dobrej książce i świetnym filmie. Chociaż, to przecież był świetny film. Wiem, bo sam brałem w nim udział. Po raz trzeci i mam nadzieję nie ostatni.

 

9/10

Dodaj komentarz